niedziela, 21 października 2018

Nowa Zelandia - jak to daleko?

Cześć,

Długo tu się nic nie działo. Ale postanowiłem zostawić tutaj krótką notatkę z zapowiedzią co się szykuje już na początku 2019 !!

Cel podróży: Nowa Zelandia
Trigger podróży: Error Fare New Zealand
Trasa podróży: CDG-SFO-AKL-WLG-SYD-SFO-CDG
Cena biletów: 1485.40 PLN (w obie strony dla jednej osoby!)
co stanowi mniej więcej połowę normalnej ceny za bilety z Europy do Nowej Zelandii!

Sama trasa przelotu jest również bardzo ciekawa, ponieważ do Nowej Zelandii lecimy „w lewo” (przez Stany Zjednoczone), a nie tak jak wiekszość połączeń z Europy „w prawo” przez Azję. Okazuje się jednak, że różnica w odległości do miejsca docelowego bez wględyu na to czy się leci „w lewo” czy „w prawo” nie jest aż tak duża.
Najkrótsza trasa z Paryża do Wellington wiedzie przez Singapur i wynosi 11 961mil co odpowiada
19 249km


Zaraz po tym najkrócej z Paryża do Wellington dostaniemy się przez Dubaj oraz Melbourne,
a odległość ta wynosi 12 103 mil co odpowiada 19 478 km.



Bilety, które udało mi się kupić z wspomianej "promocji" to trasa "na zachód" a dokładniej  Paryż – San Francisco – Auckland – Wellington i całkowitej odległości 12397 mil czyli 19951 km. To oznacza, że trasa ta jest dłuższa „tylko” o 702km od najkrótszej trasy na wschód. To mniej wiecej tyle, ile trzeba przejechać z Warszawy do Wiednia jadąc samochodem. 


Gdybyśmy chcieli dolecieć tylko do Auckland (największe miasto Nowej Zelandii)
Okazuje się, że różnica jest jeszcze mniejsza:
CDG-SFO-AKL: 12,099 mil 19471km
CDG-SIN-AKL: 11,892 mil 19138 km (krócej o 333 km)
CDG-DXB-AKL: 12,083 mil 19446 km (krócej o 25km)
CDG-DOH-AKL: 12,123 mil  19510 km (dłużej !! o 39km)

Chcesz wiedzieć więcej, jak kupić wyszukiwać tak tanie bilety? Skontaktuj się ze mną!

1 komentarz:

  1. sprzedaz auta w n. zeelandii – moze nie byc slodko:

    konczylem wakacje w n.z w marcu, czyli ichniej jesieni, w christchurch. oczywiscie chcialem sprzedac auto, kupione tanio i raczej parchate. kupione z zalozeniem, ze oddam je na zlom. za zlomy placa roznie, ale max. okolo 300 nzd, w duzych miastach. na dlugo przed momentem pozbycia sie auta szukalem wszelkich mozliwych sposobow sprzedazy. i klientow. miejscowi sa kompletnie dolujacy, na ogloszenie – auto na sprzedaz – zawsze odpowiadaja pytaniem czy auto jest wciaz na sprzedaz, a po odpowiedzi potwierdzajacej milkna. wszyscy. takie zboczenie narodowe. jedna niemka w swoim ogloszeniu napisala: tak, auto jest na sprzedaz, tak, auto jest na sprzedaz. na pewno wciaz dostawala pytanie, czy auto jest na sprzedaz. w miedzyczasie sprzedalem kola, na ktorych byly dobre opony, zamieniajac sie na lyse. probowalem sprzedac akumulator, jako ze mialem drugi, slaby, ktory juz nie chcial krecic po nocy z przymrozkami. ten slaby wystarczyl, zeby dojechac na zlom. zapomnialem, ze mam dobry bagaznik dachowy, i ze moge go sprzedac – do dzis sie pukam w glowe. tak wiec sprzedawalem co sie dalo po kawalku. oczywiscie przy okazji sprzedazy wszelkiego sprzetu kampingowego i wszystkiego, co bylo sprzedajne. a w n.z., krolestwie shit,u, wszystko jest. w christchurch pojechalem na auto gielde dla backpackersow. po lecie, czyli na koniec sezonu, bylo tam kilkanascie vanow, wartych miedzy 6 a 15 tys. nzd. i nic innego. I ZERO KUPUJACYCH!!! zero. mniemniaszki, co to wylozyli taka kase na swoje autka, plakali, ze latwiej sprzedac auto na antarktydzie. a czego sie spodziewali kupujac auto? naiwne dzieci? nawet nie bylo tam sępow i naciagaczy, placacych po 500 dolarow za auto. jest ich w tym kraju mnostwo, mnie tez podchodzili z tak kosmicznymi propozycjami, ze ja bym nigdy takiego oszustwa nie wymyslil. np. : zostaw mi auto i upowaznij do sprzedazy, a jak go sprzedam, to ci wysle kase gdziekolwiek w swiecie. i kilka innych, co juz nawet wole nie pamietac.
    konczac wakacje, chcialoby sie pozbyc auta w przeddzien wylotu. a to jest nieosiagalne, jesli chce sie sprzedac. jak sie sprzeda wczesniej, to trzeba , przez nie wiadomo ile dni, spac w hostelu. ( w ch.ch. noc w hostelu dochodzila do 100 nzd., w izbie zbiorczej troche taniej) wiec sie trzeba kisic w miescie, nie wiadomo po co, w syfie, tracic czas i pieniadze. bez sensu. a jak sie nie sprzeda? porzucic na parkingu przed lotniskiem? niektorzy to proponowali. ale 15 tys. nzd szlag trafia. tez bez sensu.
    dalem za swojego parszka 850 dollar, troche w nim musialem dlubac, przywiozlem sobie podstawowe narzedzia. musialem zmienic opony, bo zdarlem na szutrach do drutow. oczywiscie ze zlomu. tak ze dolozylem pare stow na rozne czesci. na zlom oddalem go za 300, za kola wzialem 150. spalem w nim do ostatniej chwili, ze zlomu pojechalem prosto na lotnisko. ogolnie, nie wydalem na spanie ani jednego centa przez kilka miesiecy. oczywiscie wydalem na benzyne, bo zeby znalezc miejsce na noc, czasem trzeba bylo duuuuzo sie najezdzic.
    a adolfki z gieldy dla backpackers? nie mam pojecia, ale ich zalamane miny i wyparowana buta byly slodkie. tudziez ich glupota, bezdenny brak wyobrazni. das ist kein deutschland, madchen. angielski swiat nie dziala po niemiecku, a autka do oszustow po 5 stów! albo zostawione przed lotniskiem….

    OdpowiedzUsuń