Trzy
miesiące, mniej więcej tyle czasu potrzebowałem, żeby zaaklimatyzować się w
nowym miejscu i móc wreszcie powiedzieć, wracając do mieszkania po pracy, jestem
u siebie. Szczerze powiedziawszy, nie spodziewałem się, że potrwa to aż tak
długo ale teraz z tej perspektywy jestem wstanie wskazać czynniki, które ten
proces wydłużały....
1. Nie jesteś tu turystą! Poprzednie doświadczenia podróżnicze utwierdziły
mnie w przekonaniu, że będąc za granicą zwykle to ja jestem osobą, która pyta
o drogę, upewnia się czy oby na pewno ten pociąg jedzie w interesującym mnie
kierunku czy po prostu zagaduje ludzi próbując swoich umiejętności językowych.
Dlatego też na początku towarzyszyło mi te dziwne uczycie, kiedy to inni pytali
mnie o drogę, dopytywali czy oby na pewno ten pociąg zatrzymuje się na
wskazanym przez nich przystanku łamiąc sobie przy tym język próbując wymówić
twardo brzmiącą nazwę stacji. Wtedy jeszcze, za każdym razem kiedy spotykałem
się z tak dziwną przecież sytuacją odpowiadałem krótko: "Entschuldigung ich spreche kein Deutsch", wymigując się tym samym przed odpowiedzialnością
udzielenia pomocy. Dziś jest już inaczej, nawet kiedy nie jestem pewien o
jakie miejsce pyta „turysta” wyjmuję telefon i próbuję zlokalizować miejsce na
google maps.

Na przekór logice zadania nie ułatwia wcale znajomość języka angielskiego. W zachodnich Niemczech prawie każdy świetnie mówi po angielsku. W firmie oficjalnym językiem pracy jest język angielski. Nieliczne okazje do dłużej rozmowy po niemiecku nadarzały się w banku! (gdzie starsze panie na stanowisku opiekun klienta nie mówią po angielsku) no i oczywiście w niemieckich urzędach. Mniej formalne rozmowy po niemiecku możliwe są z sąsiadami z Chin, Węgier czy Syrii, którzy po niemiecku mówią nierzadko lepiej niż po angielsku.
3. Gdzie jest twój nowy dom? Jeszcze dwa miesiące temu mieszkałem w trzech miejscach na raz. Sam się zacząłem w tym gubić poszukując potrzebnych mi rzeczy. W kwietniu do Niemiec przyjechałem tylko z bagażem podręcznym i tak sukcesywnie po kilku lotach przewiozłem cały swój dobytek w między czasie kupując niezbędne przedmioty tu na miejscu. I całe szczęście, że nie zdecydowałem się na jednorazowy transport wszystkiego na raz! Dzięki temu kolejne przeprowadzki już tu na miejscu nie były aż tak dużym wyzwaniem. Czego nie można powiedzieć o znalezieniu odpowiedniego mieszkania. Perspektywa bycia nowym bez dobrej znajomości języka nie ułatwiała tego zadania. Do wyboru były albo wygodne ale cholernie drogie kawalerki dla ekspatów oferowane przez profesjonalne agencje wynajmu tymczasowego, albo wielopokojowe mieszkania dla imigrantów i pracowników sezonowych. Żadna z tych opcji nie wpisywała się w moje kryterium idealnego miejsca. Ostatecznie znalazłem to czego szukałem! A poszukiwanie odpowiedniego miejsca jest świetną okazją do poznawania nowych ludzi.